Menu / szukaj

Polecamy w maju

Wreszcie nadszedł maj wraz z długim weekendem, wolnym od zajęć szkolnym. Warto wykorzystać ten czas na przyjemny odpoczynek wśród kwitnących drzew i krzewów, spędzić miłe chwile napawając się ciepłym powietrzem i grzaniem słonecznych promieni. Nie zapominajmy o lekturze, gdyż warto łączyć przyjemne z pożytecznym… W miesiącu  maju polecam:

 

Maja Lunde, Historia pszczół

Znakomita powieść o relacjach rodziców i i dzieci, o marzeniach i nadziei. To historie ludzkiego życia, które poruszają i zachęcają do działania.

Prowadziliśmy i spaliśmy na zmiany. Żaden za wiele nie mówił. Nastał ranek. Wokół nas falował krajobraz. Jakaś maszyna mijała nas na polu nieco dalej. Wyglądała jak gigantyczny owad. (…) Emma i ja wzięliśmy ślub, kiedy mieliśmy po trzydzieści lat. Dopiero wtedy ojciec mi pozwolił.

– Powinieneś się cieszyć – odparłem – Dzięki temu uniknąłeś hałaśliwego rodzeństwa. Nawet nie wiesz, jakie masz świetne życie jako jedynak.

– Z rodzeństwem też by było dobrze – rzekł Tom. (…)

– Ale mimo wszystko… Najpierw musisz poszukać sobie jakiejś pani. No i musisz zacząć płodzić dzieciaki. Przecież wiesz, jak to funkcjonuje. Znasz opowieść o pszczołach i kwiatach, czy może nigdy o tym nie rozmawialiśmy?

– Nie rozmawialiśmy, więc może zrobimy to teraz? – Zachichotał. – Chciałbym posłuchać, tato. Jak to jest z pszczołami i kwiatami.”


 

Marcin Mortka, Miecz i kwiaty

Porywająca trylogia krucjatowa w jednym tomie!

Gaston de Baideaux przybył właśnie do Ziemi Świętej. Wyprawa miała być jego pokutą. Słyszał o tym miejscu same wspaniałości i szczerze wierzył w unoszące się nad głowami chrześcijan anioły, w uzdrowienia i w kościoły pełne boskich relikwii. To, co zastał, to istne zło, a Ziemia Święta okazała się siedliskiem gniewu, walk i sodomii. Czy to zaakceptuje? Czy zdobędzie się na odwagę, by poskromić demony przeszłości?

– Szanowne panie raczą zapominać, że cudzołóstwo również przybiera różne formy! – Ksiądz zamachał pulchnymi dłońmi. – Nie pochwalam miłości cielesnej, skąd! Przecież Księga Kapłańska mówi: „Nie będziesz obcował cieleśnie z żoną twojego bliźniego, wylewając nasienie; przez to stałbyś się nieczystym”! Co innego miłość uduchowiona i czysta, w której kochankowie tworzą jedność serc i umysłów! Oto rzecz godna rycerza bez skazy!

Krążący w górze jastrząb zniżył lot, przemknął nad powozem i zręcznie usiadł na ramieniu ponurego mameluka, który jechał tuż obok rumaka Anny Giscolvi. Wojownik nawet nie drgnął, najwidoczniej przyzwyczajony, podobnie dwórki.”


Gregory David Robert, Shantaram

To zdumiewająca historia młodego Australijczyka, który porzucony przez żonę znalazł pocieszenie w heroinie. Zaczął napadać na banki. Schwytany, został skazany na dwadzieścia lat. W biały dzień uciekł z więzienia i przedostał się do Indii. Ukrywał się w slumsach, gdzie leczył biedaków, był żołnierzem bombajskiej mafii, walczył z Armią Czerwoną w Afganistanie. Jakby tego było mało, jest jeszcze Karla – femme fatale, jakich  mało w literaturze – i zagadka w tle.

Wiesz, zostałem powołany do życia, to znaczy poczęty, nie urodzony, dokładnie tam, w Navy Nagar – powiedział, gestem głowy wskazując obóz indyjskiej marynarki wojennej. (…) Moja matka miała piętnaście lat (…) Kiedy zaszła w ciążę, rodzina ją wyrzuciła. Usiłowała się doprosić pomocy od marynarza, który był moim ojcem, ale wyjechał z Nagaru i nigdy więcej go nie widziała. Wiele przeżyła. Miała już wielki brzuch, kiedy ją wyrzucili. Zamieszkała na chodniku naprzeciwko Crawford Market i chodziła w białym wdowim sari, udając, że miała męża, ale go straciła. Musiała – musiała stać się wdową na całe życie, zanim stała się mężatką. Dlatego nigdy się nie ożeniłem. Mam trzydzieści osiem lat, potrafię czytać i bardzo dobrze pisać – matka dopilnowała, żebym był wykształcony – i mogę prowadzić księgi wszystkich sklepów i firm w slumsach. (…) Miałem ciągle nadzieję, że go spotkam, tego marynarza z najpiękniejszymi wąsami. (…) Dlatego tu mieszkam. Zawsze miałem nadzieję, że go spotkam. I nigdy się nie ożeniłem. A ona zmarła w zeszłym tygodniu.”


 

Richard Adams, Wodnikowe Wzgórze

Powieść uwielbiana przez miliony czytelników na całym świecie. Oszałamiająca. Trzymająca w napięciu opowieść o wielkiej wyprawie i wielkiej odwadze.

Sałatę dla Wielkiego Królika członkowie Ausli kradli z ogrodu warzywnego odległego o pół mili, po drugiej stronie pola. Skrajniacy nigdy nie kosztowali sałaty albo robili to rzadko. Leszczynek wziął listek i skubał go delikatnie. Piątek odmówił, siedział i mrugał, drgając niespokojnnie.

– Jak wam się powodzi? – spytał z whaniem Leszczynek – to z powodu mego brata, tego tu Piątka. Często, gdy się ma stać coś niedobrego, nawiedza go przeczucie, i przekonałem się, że zwykle ma rację. Zeszłej jesieni wiedział, że będzie powódź, a czasami potrafi zgadnąć, gdzie założono wnyki. A teraz mówi, że czuje duże niebezpieczeństwo grożące królikarni.

– Duże niebezpieczeństwo. Tak, rozumiem. Bardzo to nieprzyjemne – przyznał Wielki Królik, który wcale nie wyglądał na przejętego. – o jakie mianowicie niebezpieczeństwo chodzi? Spojrzał na Piątka.

– Nie wiem – odparł Piątek. – A–ale to coś złego. To jest t-takie złe, że to coś bardzo złego – zakończył żałośnie.

Jarząb odczekał uprzejmie kilka chwil, po czym spytał:

– No dobrze, a co powinniśmy zrobić?

– Odejść – odpowiedział natychmiast Piątek. – Odejść. Wszyscy. Teraz. Panie, musimy wszyscy odejść.”

*opisy pochodzą z okładek cytowanych przeze mnie książek